Pseudo-fliozoficzne wynurzenia przegrzanego redaktora na temat piłki nożnej

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

W owocnej rozmowie, którą przeprowadziłem ostatnio, siedząc na balkonie i obserwując jak sąsiadka moja, plecami odwrócona, skrobie sobie na laptopie swój pamiętnik, a gdy w tym owym pamiętniku zauważyłem, że opisuje swoje życie za pomocą umniejszania wszystkim innym, postanowiłem, że zrozumiem sobie, dlaczego ludzie lubią piłkę nożną.

Powodów jest sporo, ale jeden przebija się przez nie wszystkie, jak włócznia poprzez to, w co została wbita (włócznie są dość efektywne w przebijaniu rzeczy) – inkluzywność. Niezależnie od tego, czy ma się metr czterdzieści, dwa dwadzieścia, sześć osiemnaście czy pół, można grać w piłkę nożną. Jak siatkarze, z jednym wyjątkiem, są raczej ogromni, koszykarze podobnie, dżokeje wręcz odwrotnie – piłkarzem może zostać każdy. Oprócz dziewczyn, ale to tylko dlatego, że społeczeństwo uznało, iż takie kwestie jak finansowanie kobiecego sportu to zbędny wysiłek.

Zasadniczo jednak – każdy chłopiec. Ba, dzisiaj to nawet nie trzeba być niesamowicie dobrym w tę piłkę, tylko względnie sprawnym i już awansujemy do grona potencjalnych milionerów. (Swoją drogą, śmiesznym jest obrazkiem, gdy dwudziestu dwóch milionerów kopie sobie szmaciankę dla ucieszy proletariackiej gawiedzi. Czy jest to chichot historii czy już tylko chichot?) Można po prostu szybko biegać, być silnym gościem i nie odbijać od sęka, co zresztą, jak pokazuje historia polskiej piłki, nie jest warunkiem zawsze koniecznym.

Co dalej sprawia, że piłka jest tak popularna? Ogólnodostępność. Zasadniczo – trzeba mieć piłkę i przestrzeń, a jak to mówił Kant – przestrzeń jest zawsze – więc w piłkę grać można również zawsze. Wystarczy położyć nawet dwa plecaki i już jest bramka, gruby na bramce, a dwoje najgłośniejszych kłóci się już na środku boiska. Wszystko inne jest zbyt skomplikowane. Żeby grać w kosza, trzeba mieć kosza i względnie płaską powierzchnię. Żeby grać w siatkę, trzeba mieć siatkę. Hokej – trzeba mieć lód i noże na nogach. Wszystko inne – tak samo. Jedyne co jest łatwiejsze to samo bieganie, ale trzeba przyznać, że dość szybko się nudzi, szczególnie podczas potrzeby schudnięcia.

Ostatnim argumentem, który wydaje być się sensownym, w odróżnieniu od tych wszystkich historycznych, społecznych i, cóż, prawdziwych, jest fakt, że trudniej jest kopać niż łapać. I choć wydawać się to może prymitywnym uzasadnieniem, nie zmienia to rzeczywistości. Dużo trudniej jest podrzucić piłkę nogą niż podnieść ją z ziemi i położyć w innym miejscu. Dodatkowo, element kopania jest nam bardzo bliski, gdyż co chwilę mamy ochotę kopnąć coś na drodze np. kamień, kwiat, oponentów politycznych czy tego gościa, który kupił akordeon i bardzo chciałby Ci udowodnić, że potrafi na nim grać, gdy wpieprzasz sobie swojego burgera turbo-fit z mleczkiem kokosowym i sosem z króliczych penisów.

Podsumowując – w trudnych czasach letnich, tylko takie tematy przychodzą mi do głowy. Jak jest zimna to wszyscy są jacyś inteligentniejsi. Jak jest inaczej niż jest, to zawsze jest lepiej.

Reklama