Podziel się ze mną kłamstwem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

 

Nie wiesz o co chodzi? Może nie chcesz wiedzieć? Może te dwadzieścia, trzydzieści, ile masz, pięćdziesiąt lat nie nauczyło cię niczego? Może ci się nie chce słuchać i już od dawna nie chce ci się starać? No? No powiedz? Języka w gębie zabrakło?

Może miałeś złe dzieciństwo? Albo za mało zabawek? Rodzice byli za biedni? A może po prostu spędzali zbyt dużo czasu na problemy twojego rodzeństwa? Za mało czasu? Bo praca, zarobek, dostatnie życie, może to kwestia nie finansów, ale po prostu braku zainteresowania, bo wiedzieli, że z ciebie nic nie będzie? Może miałaś za mało sukienek, a gdy ojciec mówił, że powinnaś przestać ubierać się jak szmata to przestawałaś? Albo za mało pomadek? Za grube uda? Albo kwestia pryszczy, na który żaden dermatolog nie mógł nic poradzić, a porada typu – przestań wpierdalać czekoladę i zacznij się ruszać zupełnie cię nie przekonywała? Może lubisz leki, co? Może myślisz, że za każdym razem, gdy coś się z tobą dzieje, jedyną receptą jest wyprodukowana z dziczy okrągła chwila przyjemności? Może to u ciebie rodzinne? Może twoja babcia bierze tabletkę z krzyżykiem od kiedy tylko takowa powstała? Nie zastanawiałeś się nigdy, jakim cudem kogoś może ciągle coś boleć? Nie zastanawiałeś się nigdy dlaczego w tym domu zawsze śmierdzi zgniłą wiśnią? Może nie chciałeś się nad tym zastanawiać?

A co z domem? Wszyscy byli zdrowi? A może ktoś miał raka? Może ktoś miał coś delikatnego, co brzmi groźnie i wykorzystywałaś to przez lata jako wymówkę dla wielu rzeczy? Albo sama miałaś coś podobnego? Rak brzmi źle, prawda? Ale nie każdy rak zabija, co nie? Może miałaś cystę i nie chciało ci się dalej nikomu tłumaczyć, ale współczucie brałaś z dobrodziejstwem inwentarza? A te propozycje wspólnych wypadów były związane ze zbyt dużą ilością niewygodnych pytań? Może wcale nie chodziło o to, że nie lubisz tych ludzi, ale że właściwie nie masz nic do powiedzenia? Może nie umiałaś się bawić? Miałaś tak? Nie umiałaś się być z ludźmi i zwalałaś to na problemy psychiczne niezwiązane z tobą, bo coś takiego jak wyjście do nich było zbyt trudną rzeczą, żeby sobie ją pokonać? Może brałaś antydepresanty przez kilka lat, mimo że wiedziałaś, że nie musisz? Albo nie brałaś, tylko chowałaś pod łóżkiem i udawałaś, że nic ci nie pomaga?

Może miałaś problemy z jedzeniem? Coś zawsze wynajdywałaś, żeby nie musieć siadać do posiłku? Albo wcale nie miałaś tych problemów, czy miałaś je w wersji minimalnej, ale do dziś opowiadasz o tym wszystkim? Jesteś z tego dumna, że nie wiedzą? Czy boisz się, że kiedyś wypijesz za dużo i ci się coś wymsknie? Ups, może w domu nie było tak fajnie, ale nie było też tak źle? I co wtedy zrobisz? Co będzie wtedy tobą, jeśli nie będzie to nic wielkiego?

A może po prostu jesteś człowiekiem? Może wszystko co wielkie, jest wielkie dla ciebie i nie ma w tym nic złego? Może czasami ci się nie chce, ale myślisz sobie, że nie możesz, bo wszystko wyjdzie na jaw? Może myślisz, że inni się tego nie boją?

Ja tam nie wiem. Ja tylko zadaję pytania. Te pytania, które zadaję sam sobie.

Reklama