Nowoczesny patriotyzm, czyli hedo-kapitalizm

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

W ogóle, był marsz niepodległości. Nie miałem okazji być na nim przez całość, bo wracałem z rodzinnych stron, acz mój powrót zbiegł się z samym marszem. Oto moje przemyślenia.

Pierwszym problemem jaki napotkał mnie w związku z tym niesamowitym zjawiskiem był brak możliwości powrotu do domu. Na moim moście zorganizowano sobie bowiem przechadzkę, a że z uwagi na to wszystkie inne mosty też miały problemy, musiałem udać się do trudnych podziemi metrowych. Tam z kolei przywitały mnie flagi i więcej flag, ciuszki z orzełkami i wszelkiego rodzaju suweniry patriotyczne, innymi słowy – kapitalizm pełną gębą.

Po  drugie – napotkała mnie również potężna i ciężka woń wydychanego w komunikacji miejskiej alkoholu, do tego stopnia, że sam zacząłem się chwiać na nogach. Ilość piw na podłodze, ścianach, ulicy, w dłoniach wciąż oraz wraz z materią żołądkową na chodnikach – przytłoczyła mnie na tyle, że mocniej wcisnąłem słuchawki w uszy i ścisnąłem mocniej torbę.

I to ostatnie zastanowiło mnie najmocniej. Otóż – poczułem się niebezpiecznie. I to nie dlatego, że prawicowcy, lewicowcy czy cokolwiek, ale cała ta atmosfera wokół marszu, wszystkie te mocno skoncentrowane, wręcz lekko wkurwione twarze młodych mężczyzn, którzy krzyczą coś za moimi plecami, wokół pełno dymu, karetek i policji, całe błonia niedaleko mego domu wypełnione wykrzykiwanymi sloganami, a także ledwo trzymający się na nogach persony spod znaku, cóż, dresu głównie, zazwyczaj spotykane w okolicach sklepów z płazem, wszystko to napawało mnie autentycznym strachem o własne życie i zdrowie. Tak po prostu. W dniu święta mojego kraju, którego jestem obywatelem przecież, podatki płacę i tylko imię mam żydowskie, ale przejęte przez chrześcijaństwo, więc spoko, w tym dniu czułem się jak intruz na imprezie kogoś innego. Kogoś, kto mi zaraz powie, że jak mi się nie podoba to mam sobie pójść gdzieś bardzo szybko z sugestią ewentualnego stosunku płciowego.

Ja zdaję sobie sprawę, że wszyscy tam srają na te marsze w mediach, że tam w ogóle faszyzm i tak dalej, ale ja myślę, że to, co mnie bardziej dotyka w sytuacji takiej jak ta, to po prostu utrata poczucia ludzkiego bezpieczeństwa. Dopada mnie również refleksja nad dysonansem logicznym pod tytułem – w jaki sposób świętujesz niepodległość swego kraju, waląc brony pod sklepem i śpiewając piosenki o klubie piłkarskim? Może głupi jakoś jestem, bo jak dla mnie to fallus logiczny. Czy coś takiego.

Reklama